Mad Father

Mad Father

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 1

Będąc już na korytarzu poczułam się dziwnie. Dom nie przypominał mi takiego samego jak zawsze. Pewnie mi się tak tylko wydaje. Pomyślałam. Idąc usłyszałam jakieś szuranie po podłodze. Przerażona zaczęłam iść dalej.  Nagle na ścianie pojawiły się plamy krwi i coś złapało mnie za nogę! -Co to jest?! Krzyknęłam. Nie widziałam tej postaci, ale czułam jak zaczyna mnie ciągnąć w strone ciemności. -Nie mam mowy że mnie tam zaciągniesz! Krzyknęłam i z całej siły kopnęłam tajemniczą postać nogą. Uścisk na nodze znikną i szybko wstałam i cofnęłam się jak najdalej. Co to miało znaczyć?! Co tu się do diabła dzieje?! Powiedziałam w myślach i zaczęłam iść w drugą stronę korytarza. Zauważyłam jakiegoś chłopca stojącego tyłem do mnie. -Kim jesteś? Spytałam. -Choć za mną. Odpowiedział. - Co? Ale dlaczego? Zapytałam zdziwiona. -Powiedziałem za mną! Krzykną i obrócił się do mnie. Zamurowało mnie...jego twarz...on...nie miał jednego oka! -Zostaw mnie! Krzyknęłam i wróciłam do przed drzwi mojego pokoju. -Jak ja tutaj uratuję ojca? Ja tu prędzej zginę... Wyszlochałam przez łzy. Jednak wpadłam na pewien pomysł jak mogłabym się obronić. -Piła mojego taty... Szepnęłam. Pobiegłam do pokoju obok gdzie tata miał narzędzia ogrodowe. Jest! Piła mechaniczna! Podeszłam i ostrożne ściągnęłam ją z półki. Teraz powinnam być bardziej bezpieczna. Zabrałam jeszcze ze sobą kilka zapałek, olej i wyszłam znowu na korytarz. Teraz musiałam się zastanowić w którą stronę korytarza iść. I nagle zauważyłam...chodzącą lalkę? Jednak gdy mnie zobaczyła od razu się wycofała. -Stój! Krzyknęłam, ale ona zniknęła. Stanęłam przed drzwiami pokoju z moimi lalkami i wahałam się czy tam wejść. Muszę to zrobić Powiedziałam sobie w myślach. I po cichu otworzyłam drzwi do pokoju. Nikogo żywego (czy też martwego) tam nie było. Podchodząc do lalek zauważyłam dopiero teraz że wyglądają jak żywe. Te detale i do tego były takie dopracowane...dziwne.
                                                               str.3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz